Miesięcznik "BIZNES meble.pl" maj 2021

90 chillout • pasje biznes.meble.pl | maj 2021 poznaję wiele osób, wśród nich spotykam też pasjonatów jeździectwa. Muszę przy- znać, że od razu nawiązuje się nić poro- zumienia, a nasza relacja biznesowa, i nie tylko, automatycznie wchodzi na wyższy poziom. Pasje łączą ludzi, sprawiają, że chcą sobie pomagać, wymieniają się in- formacjami, wspierają się. Doświadczyłam tego zarówno w Polsce, jak i wśród naszych międzynarodowych partnerów – poznałam w ten sposób wiele ciekawych osób, włącz- nie z prawdziwymi gwiazdami światowe- go jeździectwa jak Denis Nielsen, który jest synem Larsa Nielsena – do niedawna przedstawiciela marki +Halle. Pamiętam bardzo dobrze nasze pierwsze spotkanie. Przyjechałam do biura prosto z treningu, nie miałam czasu przebrać się ze stroju jeździeckiego. Nasi goście już czekali w sali konferencyjnej, przeprosiłam i powiedzia- łam, że za chwilę dołączę do spotkania stosownie ubrana, na co rozbawiony Lars odpowiedział, że mój strój w niczym mu nie przeszkadza, a konie dla niego i całej jego rodziny są wielką pasją, wręcz zawo- dem. Łatwo sobie wyobrazić w jakim kie- runku potoczyła się rozmowa. Oczywiście taki wstęp pozwolił nam gładko przejść do owocnej współpracy biznesowej. Historie zasłyszane od dziadka Od wczesnego dzieciństwa kochałam zwierzęta, nie miałam jednak łatwo będąc małym alergikiem. Posiadanie własnego pupila długo nie wchodziło w grę. Mia- łam „hypoalergiczne” rybki, żółwia, papu- gi i chomika, które niestety musiałam od- dać kuzynce. Udało mi się nawet w końcu wybłagać u rodziców psa, ale najbardziej marzyłam o własnym koniu. Podczas gdy moi rówieśnicy dekorowali ściany swoich pokoi plakatami gwiazd muzyki czy filmu, ja miałam je wręcz wytapetowane zdję- ciami koni. Myślę, że duży wpływ na moje zainteresowanie końmi miał mój dziadek. Jako młody chłopak trafił podczas II woj- ny światowej do Niemiec na roboty przy- musowe i choć nie miał doświadczenia w pracy z końmi, został skierowany do pracy w wielkiej stadninie. Pokochał ca- łym sercem swoich podopiecznych: kla- cze i ich źrebaki – jego opowieści o tych latach słuchałam zawsze z dużym zacie- kawieniem, a opowiadał o tym z pasją. Po wojnie, gdy wrócił do Polski, chciał mieć kontakt z jeździectwem, przez jakiś czas miał nawet własnego konia wierzchowe- go, ale takie pasje nie były dobrze widzia- ne w tamtym czasie, szczególnie, że pra- cował jako urzędnik. Elegancki upadek Okazja by zrealizować moje marzenia zdarzyła się przypadkowo w siódmej kla- sie szkoły podstawowej. Koleżanka powie- działa, że wybiera się z rodzicami do stajni i zapytała czy nie mam ochoty wybrać się z nimi. Oczywiście, że chciałam! Ale rzeczy- wistość okazała się na początku dość bole- sna – obie przy nauce galopu zaliczyłyśmy upadek z konia (pamiętam do dziś, że koń nazywał się Elegant) i obie – jeździeckim zwyczajem – musiałyśmy na niego wsiąść ponownie by pokonać strach. Ja wsiadłam i połknęłam bakcyla, ona nie i skutecznie zraziła się do koni. Mimo, że na począt- ku naprawdę się bałam, nie odpuszcza- łam. Moim ulubieńcem stał się jeden z naj- większych koni w stajni, aby wsiąść na jego grzbiet pomagałam sobie wchodząc na me- talowe wiaderko – popularne dzisiaj schod- ki wówczas nie były w użyciu. Zaczęły się wizyty w stajni, a potem regularne trenin- gi. Z dnia na dzień czułam się coraz pewniej, moje umiejętności rosły, a jeździecka pasja pogłębiała. Choć sportowe współzawodnic- two nie jest tym co przyciąga mnie do koni, mam ukończonych kilka parkurów w zawo- dach skokowych. Bakata i ja Oczywiście jak każda amazonka marzy- łam o własnym koniu. To marzenie spełni- ło się dzięki moim rodzicom, gdy miałam 17 lat – w moim życiu pojawiła się klacz Baka- ta. Nasza relacja była naprawdę wyjątkowa. Choć Bakata w momencie, gdy ją kupiłam była „surowym”, młodym koniem, nie zro- biła nigdy nic takiego, co naruszyłoby moje zaufanie. Przy żadnym z koni, na których miałam okazję jeździć nie czułam się tak pewnie. Spokojna, zrównoważona, uważna na swojego jeźdźca. Dzięki tej relacji i po- czuciu bezpieczeństwa jakie mi dawała, śmiało decydowałam się samotnie jeździć w teren, choć najrozsądniej jest wybierać się w towarzystwie na takie przejażdżki. Miały- śmy do siebie ogromne zaufanie, stanowi- łyśmy partnerski duet. Byłamprzygnębiona, gdy ze względu na problemy zdrowotnemu- siała iść na wcześniejszą końską emeryturę. Powrót do jeździectwa Spróbowałam kilku konkurencji z wa- chlarza dyscyplin jeździeckich. Zaczynałam od skoków przez przeszkody, jeździłam na Najlepszy duet na świecie z ukochanym koniem Bakatą. rajdy terenowe, miałam nawet krótką przy- godę z wyścigami, ale szybko z nich zrezy- gnowałam, bo nie odpowiadało mi to, że ko- nie są tam mocno eksploatowane i często ulegają kontuzjom. Od czasu, gdy wróciłam do jazdy konnej po przerwie spowodowanej narastającą ilością obowiązków na studiach i urodzeniem mojego syna Andrzeja, po- stawiłam spróbować swoich sił w ujeżdże- niu. Powrót do mojej pasji był równie spon- taniczny jak jej początek. Zawsze chciałam wybrać się do Janowa Podlaskiego i zoba- czyć słynną aukcję koni arabskich „Pride of Poland”. Trafiłam na obchody 200-le- cia stadniny, na ostatnią stosunkowo uda- ną aukcję, zapowiadającą niestety schyłek świetności janowskiej hodowli arabów. Od- bywała się ona w wakacje, więc potrakto- waliśmy ten wyjazd z mężem jako pomysł na fajny wakacyjny wypad. Pomimo gło- śnych wówczas kontrowersji, związanych ze zwolnieniem wieloletniego, wybitnego dy- rektora stadniny, Marka Treli, przeżyliśmy w Janowie niezapomniane chwile. Przede wszystkim piękne konie, urokliwe miejsce, międzynarodowe towarzystwo, dodatko- we atrakcje związane z jubileuszem, takie jak koncert filharmonii lubelskiej czy wy- stawa sztuki z pracami wyjątkowego Bo- gusława Lustyka czy rzeźbami najsłynniej- szej polskiej animalistki, Anny Dębskiej. Tęsknota za jeździectwem dopadła mnie natychmiast, a mój mąż, widząc te emocje i pamiętając, że zbliża się 10 rocznica na- szego ślubu, zaproponował od razu, że kupi mi z tej okazji konia.Obecnie trenuję w staj- ni Godnowa koło Milicza pod okiem Joan-

RkJQdWJsaXNoZXIy ODEyNDg=